Jeżyk
VIP
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 3217
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Sercem w Husowie. http://poezja120.pl.tl/ Płeć:
|
Wysłany: Śro 18:38, 23 Gru 2015 Temat postu: Podobieństwo ostatniej drogi |
|
|
Dwa dni temu odszedł o. Jan Góra. W miejscu i okolicznościach szczególnych. Odchodząc od ołtarza po odprawieniu Mszy św.
To tak jak odszedł ks. Julian Bak który zmarł po odprawieniu Mszy św. przy bocznym ołtarzu idąc do zakrystii. Wyjątkowe podobieństwo miejsca i okoliczności śmierci dwóch kapłanów. Przypominam sobie fragment listu z tą wiadomością od mojej siostry, który otrzymałem w czasie mojej służby wojskowej w Warszawie i zapisane słowa pożegnania jednego z kapłanów nad mogiłą ks. Juliana : "Niebo płacze deszczem gdy husowianie żegnają swojego ks. proboszcza" itd. ( najwidoczniej deszczowa pogoda towarzyszyła w ostatniej drodze ks. Juliana ) To wydarzenie wpisało się w mojej pamięci także i z tego względu iż sam przebywałem wówczas na leczeniu w Pierwszym Wojskowym Szpitalu Okręgowym na Nowowiejskiej 33 w Warszawie. Dziś ten szpital zapewne inną nosi nazwę i numer ulicy
O. Jan Góra odszedł od ołtarza na „Sanctus”. Przedtem w homilii powiedział, jakby świadomy tego, co się wydarzy: „Pan jest blisko, nadchodzi, widzę jego kształty”. Próbowano go reanimować, ale bez skutku.
Nieustannie powtarzał, że Msza św. - przedziwne misterium - jest centrum jego życia. Przyznawał, że dużo go kosztuje, bo nie może jej sprawować rutynowo. - Muszę tak się nachylić nad ołtarzem, żeby ten kamień odwalony z grobu Zmartwychwstałego opowiedział mi o miłości - wyjaśniał. - Żeby stał się kamieniem życia, nie śmierci.
Umarł 21 grudnia właśnie podczas odprawiania wieczornej Mszy św. akademickiej w kościele dominikańskim w Poznaniu. Trudno pisać o jego śmierci, kiedy wiadomo, że w jej momencie dotykał samego życia.
Przez 35 lat odprawiał Eucharystię o wpół do siódmej rano, a od kilku lat właśnie wieczorem. - Uwielbiam ten czas – mówił. - Jezus jest skarbem mojego życia, powietrzem. Nigdzie nie łażę, ale siedzę przy kościele, bo chcę być napełniony Bogiem. Bez rozmowy z Chrystusem, bez powierzenia się Maryi nic nie jestem warty. Musiałbym być bardzo bezczelny, żeby namawiać ludzi do czegoś, czym nie żyję.
Żył Jezusem Chrystusem i wszyscy to widzieli, dlatego ten wierzący ksiądz tak przyciągał tłumy młodych - na Lednicę, na Jamną, do Hermanic i w ogóle - do duszpasterstwa.
Tego dnia w homilii przyszło mu skomentować ukochany fragment z „Pieśni nad pieśniami: „Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Powstań przyjaciółko miła, piękna moja, i pójdź! (…) ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć głos!” Jakie inne słowa mogły go lepiej podprowadzić do tej śmierci w marszu, w aktywności, jakiej pełne było całe jego życie? Czy mówiąc te słowa widział już Tę twarz, za którą tęsknił?
Post został pochwalony 0 razy
|
|